Strony

środa, 1 sierpnia 2018

rozdział czwarty

Dałam Ci wszystko, co mogłam dać.

Pociągając nosem i trzymając pod pachą termometr czyściłaś uparcie zakurzone ramki z jedynymi śladami jego obecności w Twoim własnym mieszkaniu. Uważnie śledziłaś jego twarz pogrążoną we śnie z potarganymi włosami i śladem po czerwonej pomadce na odciśniętym od poduszki policzku, całą sylwetkę nagą tamtego wieczoru, którą osłaniała cienka warstwa kołdry, a tuż po lewej stronie łóżka znajdowało się pogniecione prześcieradło i ostatnia, a zarazem najświeższa fotografia bruneta wtulonego w Ciebie z podniesionym kołnierzykiem zielono butelkowej koszuli, w którą nieświadomie wczepiłaś długie paznokcie podczas oddawania sobie telefonów połączonych z bezwstydnymi pocałunkami. Odczytując prawidłową temperaturę dla dorosłego człowieka wsunęłaś zimne stopy w czerwone szpilki i zarzucając na rękę ramoneskę w tym samym odcieniu wyszłaś z miejsca, w którym zaczęłaś się dusić i czuć nieswojo, odkąd od wielu nocy nie było go obok Ciebie; w każdej chwili przypominałaś sobie wspólne kolacje, długie kąpiele, kiedy leżałaś w pianie oparta o jego tors i noce, podczas których przekrzykiwaliście pełne wersje imion. Skupiona na pokonywaniu trasy składającej się z nierównych chodników zrozumiałaś, że nie znałaś mężczyzny, którego wpuściłaś do swoich czterech ścian, poświęcając mu więcej uwagi niż książkom, znajomym z pracy, rodzicom i samej dwudziestopięcioletniej Mariannie. Twój kochanek był dla Ciebie jedną wielką niewiadomą, a ty dalej nie potrafiłaś zapomnieć smaku jego ust, zapachu ciała czy oczów pełnych iskierek; przekręcając kilka razy srebrny pierścionek na palcu dotarła do serca należącego w pełni do niego przeraźliwa wiadomość - nie mogłaś nazwać go przyjacielem, partnerem czy mężczyzną, dla którego można było oszaleć. Przychodził, aby spełnić swoje fantazje łóżkowe i jak tchórz uciekał z samego rana zostawiając od czasu do czasu śniadanie na stole albo kartkę z życzeniami dobrego dnia. Uśmiechając się ciepło do zebranych rodziców wpuściłaś ich do sali, w której ich dzieci uczyły się nowych zwrotów, kolorowały obrazki według angielskich nazewnictw kolorów czy śpiewały piosenki tak płynnie, jakby słowa znajdowały się w słowniku języka polskiego. Lustrując twarze osób mających tyle samo lat co ty, młodszych lub starszych poczułaś ucisk w klatce piersiowej; siatkarz nigdy nie zaproponował niczego więcej, nie nazywał Cię swoją kobietą ani nie marzył o dzieciach, a Ty chcąc wybrać się na wywiadówkę w innej roli niż nauczycielka musiałaś poszukać kogoś nie bujającego w obłokach, bardziej dojrzałego od dwudziestosześcioletniego radomianina i mającego pewność, że resztę dni chciałby spędzić z Tobą wyczekując dzieci, wnuków, a nawet prawnuków. 

-Wiem, że spotkanie zakończyło się piętnaście minut temu, ale nie mogłem przyjechać wcześniej. - usłyszałaś zachrypnięty męski głos i odkładając podpisane wykazy ocen byłaś pewna, że należy on do ojca Xawerego albo najmłodszej z grupy Basieńki. 

-Kogo jest pan tatą? -odwróciłaś się i omal nie rozlałaś na siebie czarnej kawy, którą trzymałaś w fioletowym kubku termicznym. 

-Nie jestem jeszcze tatą, pani profesor. - przymknął drzwi i zapalając lampkę w kształcie biedronki oparł się o regał z podręcznikami. -Nie chciałbym przeszkadzać, lecz liczę na chwilę rozmowy i dobre porady, bo dalej walczę z moim nagannym zachowaniem. 

-Myślisz, że po kolejnej długiej nieobecności chcę z Tobą rozmawiać? Wojtek, ja nie wymagam od Ciebie zbyt wiele, ale nie chcę dalej akceptować ciągłego znikania z mojego życia. 

-Powinnaś docenić to, że zawsze wracam. -rzucił przekornie. -Nie złość się. -chwycił twoją dłoń, abyś na niego spojrzała. -Wynagrodzę Ci to, obiecuję

-Jeżeli myślisz, że seks wszystko naprawi, to jesteś w błędzie. - przeczesałaś włosy i wyszłaś z niewielkiej sali.

-Kolacja? - po chwili cię dogonił. -A co będzie dalej to zobaczymy. 

-W takim razie życzę ci smacznego, ja wracam do mojego psa, kota, chomika czy innego mężczyzny. 

-Poczekaj. - przewrócił oczami - Co mam zrobić, żebyś nie patrzyła na mnie jak na najgorszego wroga?

-Może powinieneś zauważyć, że od dawna Cię kocham. - zatrzymałaś się i zaczęłaś poprawiać jego czarną kurtkę jeansową; miałaś ochotę zapytać czy nie jest mu za zimno, kiedy rtęć zbliżała się do jednocyfrowych temperatur. -Mówię poważnie, Ferens. -wzruszyłaś ramionami. -Nie chcę być dłużej zabawką na pocieszenie. 

-Jaaa... - zaczął się jąkać pocierając dłonią kark. -Ja nie wiem co mam powiedzieć, Marysiu. 

***

Westchnęłaś ciężko i zaczesałaś do tyłu włosy sięgające Ci do łopatek; pierwsze tygodnie września mogły śmiało ścigać się z temperaturami z minionym sierpniem, podczas którego było za gorąco na balsam do ciała, rozświetlający podkład czy koronkowy najczęściej biały lub czarny biustonosz. Biorąc głęboki wdech przypomniałaś sobie o zawieszonych dwóch biletach na lodówce i uzupełniając ostatnie rubryki w dzienniku szkolnym odpisałaś narzeczonemu, że również go kochasz i nie możesz doczekać się koncertu, kiedy usłyszałaś ciche pukanie. Na zegarze za Tobą dochodziła szesnasta, więc odpowiadając stanowcze proszę spodziewałaś się nauczyciela od wychowania fizycznego lub doktor chemii spełniającej również rolę wicedyrektora. 

-Najmocniej przepraszam, że zabieram cenny czas. - odezwał się z przyjacielskim uśmiechem zbliżając się do okrągłego stołu, przy którym siedziałam. -Pewnie mnie pani nie kojarzy. - zacisnął palce na zawieszce od kluczyków.

-Błąd, może pracuję w tej szkole od dwóch tygodni, ale wiem, że jestem Twoją wychowawczynią, Konradzie. 

-Myślałem, że nie da pani rady tak szybko nas zapamiętać, bo ognisko zapoznawcze spędziliśmy sami. -przesunął dłonią po krześle. -Chciałem się zapytać o korepetycje. 

-Z tego co wiem to jesteś laureatem, więc w czym problem? - odłożyłaś wieczne pióro na bok. 

-Niech to zostanie między nami. - usiadł obok i rozpiął kurtkę motocyklową. -Słyszałem o pani wiele dobrego, a trzeba przyznać, że tego samego nie można powiedzieć o naszej nauczycielce, dlatego wiem, że nie przygotuje mnie odpowiednio do matury. 

-Zacząłeś dopiero pierwszą klasę, zdążysz się przygotować, nie panikuj. 

-Nie panikuję, jestem dużym chłopcem, ale zależy mi w przyszłości na pracy tłumacza przysięgłego, więc nie mogę tego zaniedbać. -podsunął swój numer telefonu. -Niech pani przemyśli to na spokojnie, chciałbym spotykać się na korkach w każdą sobotę. 

Otworzyłaś szeroko usta, kiedy zakręcił kluczykami wokół najmniejszego palca wychodząc z pokoju nauczycielskiego nie obdarzając Cię nawet krótkim do widzenia, lecz w jego ostatnim spojrzeniu zobaczyłaś coś, czego nie powinnaś widzieć i wracając wspomnieniami do rozpoczęcia roku szkolnego przypomniałaś sobie to, co nieumiejętnie próbowałaś wymazać z pamięci jak czarny marker, który wiecznie pozostawiał ślady na białej tablicy. 

***

Osiem lat, trzysta trzy dni i siedemnaście godzin minęło od śmierci starszego brata. Od tamtego grudniowego dnia nie umiałaś przebywać w rodzinnym domu; ze wszystkich stron dotykała cię pustka i ogromna chęć poznania prawdy związanej z tajemniczym odejściem Ignacego - podczas ostatniej wizyty w szpitalu był pełen radości, w dalszym ciągu podkreślał, że konie były, są i będę jego największą pasją, którą można było porównać do twojej miłości związanej z nauką języków obcych. Oboje byliście dumą rodziców, kiedy nawzajem prześcigaliście się w przynoszeniu dyplomów czy pucharów; on za kolejne najlepsze wyścigi, a ty za osiągnięcie wszystkich możliwych punktów w konkursach szkolnych, wojewódzkich czy ogólnopolskich. Z utęsknieniem wpatrywałaś się w jego zdjęcie, a następnie w wózek inwalidzki, na którym poruszał się z uśmiechem czy z ogromnym smutkiem i zaczynał akceptować nową rzeczywistość, powtarzając nieprzerwanie - siostrzyczko, bądź bardziej ostrożna i chwytaj każdy dzień bez względu na innych. Kierując się powoli w stronę przestronnego salonu, gdzie przy wejściu na ciemnym dywanie wylegiwał się brzoskwiniowy owczarek podhalański, posłałaś uśmiech do przemęczonego natłokiem nowych śledztw ojca. Przejmując od mamy tacę z trzema filiżankami zaczęłaś żałować, że ten, któremu stałaś się wierna od pierwszej nocy nie potrafił czegoś więcej od zwykłego jąkania się, kręcenia i świdrowania cię wzrokiem, jakby oczekiwał odpowiedzi od ciebie, a nie siebie samego; byłaś pewna, że zostałby zaakceptowany przez rodziców, bo nie miał dwóch niepotrzebnych cech, przede wszystkim nie był policjantem, a dodatkowo urodził się wcześniej niż dwudziesty dziewiąty lipiec tysiąc dziewięćset dziewiątego drugiego roku. 

-Wybaczcie, że do tego wracam, ale za kilka tygodni będzie kolejna rocznica, a ja dalej żyję w złudzeniu. - odstawiłaś cukiernicę wypełnioną prawie po brzegi. -Chcę dowiedzieć się prawdy, mój braciszek nie chciałby, abym była okłamywana. 

-Córeczko, czemu uważasz, że mielibyśmy z matką zataić przed tobą jakikolwiek fakt? Lekarze nie dawali mu nikłych szans po upadku, a my cieszyliśmy się, kiedy został wybudzony ze śpiączki i mógł spędzić z nami kilka miesięcy. 

-Jestem Wam wdzięczna za cudowne dzieciństwo, możliwość rozwijania zainteresowań i własny kąt, ale chciałabym od was więcej szczerości. 

-Pamiętaj jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie. -mężczyzna odłożył gazetę o nowinkach wędkarskich na kolana. -Ty też nie powiedziałaś nam całej prawdy, wyznałaś ją dopiero, kiedy musieliście ratować twoją reputację. 

Nie zdążyłaś unieść łyżeczki z białego talerzyka ozdobionego różnokolorowymi kwiatami, ledwie uderzyłaś w stół, a nożyce już się odezwały. Wybiegając z domu ostatni raz zerknęłaś na dwa zdjęcia z ciemnymi wstążkami przy brązowych ramkach - tak jak zagadkowa była śmierć Ignacego, tak jeszcze więcej pytań było po tragicznym wypadku babci; przed chwilą czułaś się winna, lecz o wszystkim zapomniałaś idąc w stronę przystanku w przekonaniu, że komendant wojewódzkiej policji i pielęgniarka mieli przed tobą więcej do ukrycia niż ty przed nimi w niedalekiej przeszłości. Zerkając na ciemne chmury poczułaś jak krople deszcze uderzają w delikatnie piegowaty nos, który w minionym tygodniu był podrażniony przez ilość chusteczek. Naciągając na czoło czarną czapkę i ściskając w ręku rozładowany telefon odliczałaś w myślach liczbę kroków do niewielkiego mieszkania w centrum miasta, kiedy poczułaś, że po pikowanym materiale kurtki przestaje spływać woda. 

-Czy moje grzechy zostaną przebaczone? - mocniej złapał rączkę od parasolki, którą zaczął wyginać wiatr. -Zanim krzykniesz nie, chciałbym poinformować, że na tym parkingu za rogiem mam samochód z działającym ogrzewaniem, grubą bluzę i mogę odprowadzić Cię do samych drzwi. - zagryzł wargę i przypinając cię pasem bezpieczeństwa zaczął spokojnie i jakby z ogromnym doświadczeniem pocierać twoje zmarznięte dłonie przełamując lodowce powstałe na skutek jego zaniedbania. 


I choćbyś upadł na kolana. 
I choćbyś błagał.

***


niech ktoś usunie upały, za gorąco.
zapraszam również tutaj Zośka&Bartek

15 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Dobrze, że mu powiedziała bo ta gra ciągnęła by się w nieskończone. Chłopak był w szoku, ale tym rezem choć coś odpowiedział 😂 Chyba jedjan poszedł po rozum do głowy, bo zjawił się w odpowiednim miejscu i czasie oraz z odpowiednią propozycją 😁 Miejmy nadzieję, że w końcu się ten Wojciech ogarnie 😏
      Nadal niepokoi mnie spraw jej brata nie mniej niż jej samej😏 Hmm.. co tam się wydarzyło 🤔
      Genialny rozdział😍
      Pozdrawiam i weny 😘
      Czekam na Masełku 😁

      Usuń
    2. Obawiała się, ale wystarczyło jej odwagi ;) Dziękuję i pozdrawiam

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Ferens czy tak trudno było odpowiedzieć 'Ja ciebie też', na to wygląda że było to dla niego niewykonalne, ale zaplusował na końcówce i wierzę, że ta podwózka coś zmieni. Zastanawiają mnie te tajemnicze zgony, czyżby rodzina Marysi była w to zamieszkana i nie chce puścić pary z ust? +jeszcze ten uczeń, który chyba bez powodu nie pojawia się kolejny raz w rozdziale. Jak zawsze pięknie i liczę teraz na stopniowe rozwiązywanie zagadek

      Usuń
    2. Może to dla niego zbyt wiele? Wszystko na pewno zostanie wyjaśnione

      Usuń
    3. Tym razem wszystko zrozumiałam! Jestem w szoku, ale też się cieszę, bo w końcu XD
      Wojtek poznał prawdę i go wcieło, dosłownie. Jeszcze jak odwalił tekstem, że nie wie co ma zrobic...ech, każda dziewczyna marzy o odwzajemnieniu uczuć, a ten na odwrót hahah
      Sprawa brata mnie zaintrygowała, bo nutka tajemniczości jest zawsze mile widziana.
      Jeszcze te podejrzane i z drugiej strony normalne korepetycje, hmmm... zobaczymy co z tego wyjdzie.
      Życzę weny i czekam na więcej takich rozdziałów,
      N

      Usuń
    4. A się porobiło skomentowałam w czyimś komentarzu 😂

      Usuń
    5. Nic się nie stało i jestem szczęśliwa, że wszystko jest dla Ciebie jasne 😊

      Usuń
  3. Jest za gorąco też na komentowanie, bo mój mózg jest wyłączony z działania 😁 Wojtek na początku rozdziału zachował się jakby był nieśmiałym nastolatkiem, który po takim wyznaniu marzy tylko, aby schować się pod ziemię, lecz wydaje mi się, że w końcówce wrócił taki, jaki był w prologu i pierwszym rozdziale (kochałam go wtedy :D) Natomiast znaki zapytania latają wokół śmierci Ignacego i tych nagłych korepetycji. Z każdego zdania wylewają się litry emocji i ja to w tobie lubię, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest za gorąco na prawie każdą czynność. Pozdrawiam 😘

      Usuń
  4. Kocham to jak piszesz! Naprawdę wysoki poziom twojej twórczości robi na mnie zawsze ogromne wrażenie i zbieram szczękę z podłogi po przeczytaniu każdego twojego rozdziału. Tak również było i teraz. Normalnie sztos! <3
    Całe opowiadanie jest owiane tajemnicą, a to jest coś co bardzo lubię. Cały czas zastanawia mnie przeszłość głównej bohaterki. Tajemnicza śmierć brata, do tego ten uczeń, który chyba odegrał sporą rolę w jej życiu. Na razie mogę się jedynie domyślać niektórych szczegółów, ale to tylko jeszcze bardziej przyciąga do tego opowiadania. :)
    No i jeszcze jest Wojtuś. Trochę taki niezdecydowany i nie ogarnięty. Z jednej strony traktuje Mariannę jak zabawkę do pocieszania się,a z drugiej nie potrafi z niej zrezygnować i do niej wraca. Tylko czy wreszcie coś do niego dotrze? Zobaczymy. ;)
    Czekam na więcej!
    POZDRAWIAM !!!
    Paulka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tego w swojej twórczości nie widzę, ale bardzo dziękuję. Tajemnice i niezdecydowany Wojciech to duet niezastąpiony. Pozdrawiam 😘

      Usuń
  5. Jestem i ja! Mam dzisiaj dzień lenia, więc nadrabiam wszystkie rozdziały i nie mogło mnie zabraknąć u ciebie.
    Wojtek… Przyznam, że nigdy nie wpadłabym na to, by czytać opowiadanie właśnie o nim. Dlatego też na początku podeszła do twojej historii trochę sceptycznie, ale już po prologu wiedziałam, że zostanę na dłużej. Wciągnęłam się i to na maksa.
    Opisy. Kocham twoje opisy. Nadają twojej historii niepowtarzalny nastrój i taką wręcz namacalną głębię. Piękne są i tyle.
    Marianna jako postać jest bardzo interesująca. Trochę jest mi jej żal. Sama nie wie na czym tak naprawdę stoi. Ale dobrze, że w końcu powiedziała Wojtkowi, co tak naprawdę czuje. Bo jeszcze w nieskończoność uganialiby się za sobą.
    On za to chyba sam nie wie, co ma zrobić. Czuje coś do kobiety, to pewne. Ale chyba jeszcze nie jest gotowy na to, by związać się z kimś na poważnie. I teraz pytanie, czy Marianna naprawdę jet tą jedyną.
    Z wątków trochę bardziej pobocznych, to bardzo ciekawi mnie, co tak naprawdę stało się z Ignacym? Co ukrywają rodzice Marianny? W ogóle całe opowiadanie owiane jest taką przyjemną nutką tajemniczości.
    Ode mnie to tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin
    https://neverbeluckyone.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam dać mniej popularnego siatkarza i dziękuję za taką piękną opinię, pozdrawiam 😍

      Usuń